Jak działa proces leczniczy
Dlaczego proces leczenia „nie działa”?
Ścieżka uzdrowienia siebie z dolegliwości jakie nam przyniosło nasze życie nigdy nie będzie procesem łatwym, za który można zapłacić zewnętrznej firmie, jak za zakup majonezu.
Dolegliwości, czyli tzw. choroby jakie „nas dręczą” nie są „przypadkowe”.
Mówiąc obrazowo – nasze choroby to wynik zespołu nawyków, jaki podtrzymujemy w naszym życiu. We wschodniej części świata nazywają to KARMĄ.
Dla większości ludzi proces podtrzymywania zespołu nawyków jest na tyle nieświadomy, że niemożliwy do zaobserwowania. Wiąże się z konkretnymi reakcjami na dane sytuacje i nie jest nawet możliwym wyobrazić sobie, że można inaczej postrzegać rzeczy niż z perspektywy którą mamy.
I dlatego proces leczniczy wymaga czasu.
Ale nie tylko. W tym czasie, który przeznaczamy na proces musi być świadomie rozłożona zmiana naszych nawyków. Nie ma tu sensu nawet specjalne nazywanie konkretnych zachowań dobrymi lub złymi, albo właściwymi lub niewłaściwymi. Więcej efektu – czyli naszego rozumienia procesu leczenia i tym samym podniesienia naszej motywacji przyniesie samo ogarnięcie związku między przyczyną i skutkiem: związku między postawą ciała a dolegliwościami, między sposobem jedzenia a dolegliwościami, między sposobem oddychania a bólem głowy, czy w końcu między emocjonalnymi reakcjami a pojawieniem się określonych epizodów chorobowych… i tak dalej.
» Rozumienie siebie źródłem zdrowia
W dzisiejszym moim wywodzie pomijam bezzasadność standardowego „lecznictwa” współczesnej medycyny, które najczęściej polega na leczeniu objawowym, często przy dopisaniu dodatkowych problemów zdrowotnych na przyszłość dzięki zastosowaniom syntetycznych rozwiązań farmaceutycznych, a także dzięki temu, że „medycyna XX wieku” nie ma de facto pojęcia o zależnościach istniejących w ludzkim ciele dzieląc kwestię zdrowia na dziedziny: kardiologię, onkologię, laryngologię i tak dalej…
Chcąc uniknąć arogancji zaznaczę, że oczywiście istnieją mądrzy lekarze, którzy rozumieją zależności. Jednak odwieczne tradycyjne metody lecznicze są wciąż zepchnięte na margines nauk leczniczych i większość medyków realizuje program farmaceutycznych „sugestii”.
Proces leczniczy – taki któremu możemy zaufać – oparty na rzeczywistej medycznej wiedzy i dobrej woli tego, który proponuje rozwiązania lecznicze wymaga czasu. A to właśnie dlatego, że potrzebujemy poczuć, że mamy udział w nim i jest naszym obowiązkiem wynikającym z zasady efektywnej współpracy wziąć nasze zdrowie w swoje ręce i zacząć zmieniać nasze nawyki.
Komercjalizm wszystkich aspektów naszego współczesnego życia nauczył nas, że możemy oddać kwestię naszego zdrowia w ręce komuś, kto ma jakieś dyplomy i tym uzasadnia swoje kompetencje.
Ale to jest nasze własne ciało – jedyne narzędzie, które tak na prawdę dostaliśmy w naszym życiu na własność.
I jedyny przedmiot, który tak na prawdę powinniśmy szanować. Bo innego nie dostaniemy. Podobno są projekty części wymiennych, ale jest to wysoce wątpliwa historia i póki co – dopiero w planach.
A więc nie ma nikogo innego, kto może nam pomóc oprócz nas samych.
Albo przynajmniej dobrze dopilnować tego procesu. Aby doścignąć stanu zdrowia, który pozwoli nam realizować jakieś nasze projekty, które zamierzamy prowadzić, albo chociażby pracować zarobkowo, zajmować się domem….
musimy wziąć ten proces w swoje własne ręce.
Kurs masażu uzdrawiającego nie zadziała, jeśli nie będziemy pilnować postawy i podtrzymywać zabiegów własnymi staraniami. Puszka fenomenalnych tabletek wyszczuplających nie zadziała, jeśli nie zmienimy swojej diety i nie będziemy podtrzymywać jej po zakończeniu kursu.
Pamiętam taki film dokumentalny, który obejrzałam na kanale podróżniczym: człowiek w dalekiej Afryce miał dolegliwości z powodu licznych narośli skórnych i jakaś inicjatywa humanitarna zafundowała mu leczenie. Leżał pół roku w szpitalu, przeszczepiono mu skórę z innych miejsc i wrócił piękny do domu. Ale pół roku później dolegliwości wróciły.
Tak na prawdę nasze nawyki dopadną nas wszędzie, nawet jeśli kupimy kosztowne leczenie.
Nasze nawyki są tak głęboko w nas, że nawet ich nie dostrzegamy. Dotyczy to nie tylko nawyków postawy ciała, nawyków żywieniowych, ale również naszych myśli i emocjonalnych reakcji.
Nie jest łatwo złapać w locie myśl, która do nas przychodzi w tym momencie. Szczególnie jeśli takie same myśli nawykowo pojawiają się od lat.
A kiedy myśl już się zakorzeni, następuje emocjonalna reakcja – to jest nawet już pięć minut później.
Potem ta emocja determinuje postawę ciała. Na każdym z tych trzech etapów przyzwyczajamy się.
Trudno jest od tego odwyknąć. Ale można.
We wschodniej części świata niektóre środowiska nazywają to pracą z karmą.